Przeglądając ilość przeczytanych książek w tym, jak i w pozostałych miesiącach, zauważyłem bardzo ciekawą rzecz. W styczniu było ich
7, w lutym
6, a teraz...
5. Nie, nie robię tego specjalnie! W tym miesiącu weekendy stały pod znakiem pracy (nie planuję niczego zmieniać, więc i następne miesiące mogą być uboższe), tak więc czas na czytanie diametralnie się skrócił. Efekty widać. Mam nadzieję, że ta liczba nie będzie spadać. Nie ukrywam, że kwiecień mógłby się okazać dla mnie bardziej łaskawy... :)
Ale wracając do statystyk. Te
5 książek dało łączną ilość
2184 przeczytanych stron, a więc
70 stron dziennie. Hmm... po chwili zastanowienia nie wygląda to aż tak źle!
Najlepszą książką okazał się
"Żelazny kostur" autorstwa Juraja Cervenaka, a najsłabszą...
"Smocza cesarzowa" tegoż samego autora.
Czy miesiąc zaliczę do udanych? Oczywiście. Otrzymałem kolejną porcję przygód uniżonego sługi Mordimera Madderina, poznałem dalszy ciąg "Odkryć Riyrii", oraz zapoznałem się z trylogią "Bohatyr". Jakościowo był to bardzo dobry miesiąc. Kwiecień, a przynajmniej jego początek, zapowiada się udanie, tak więc stay tuned!