piątek, 10 stycznia 2014

Wojna w Blasku Dnia. Księga II - Peter V. Brett


Liczba stron: 528
Wydawnictwo: Fabryka Słów
OCENA: 6/10

Nareszcie nadeszła ta chwila. Moje męki przeżywane z brakiem znajomości ostatniego wydanego tomu były straszne. Cały cykl poznałem stosunkowo niedawno, ale podziałał na mnie jak narkotyk. "Wojna w Blasku Dnia" była na szczycie książkowych marzeń. W końcu udało mi się ją dorwać, a następnie przeczytać. Księga pierwsza sprawiła, że zaniemówiłem! Nie przez jej epickość, a przez "cieniznę". Co do tej miałem wielkie nadzieje, liczyłem na coś wspaniałego. Czy moje oczekiwania się sprawdziły?


Nie nie jest takie samo. To, co znaliśmy wcześniej uległo diametralnym zmianom. Leesha w końcu dociera do swojego rodzinnego miasteczka. Jej oczekiwania były stosunkowo inne. Spodziewała się ciepłego przywitania, nie oddziału łuczników czekających na jeden fałszywy krok. Władzę nad Zakątkiem zaczął sprawować brat władcy Bluszczowego Tronu. Jakby tego było mało bohaterka zmuszona jest do utrzymania w sekrecie ważnej informacji, która wywołałaby nie lada zamieszanie, a jej jedyną sojuszniczką okazała się matka. Rojer postanowił bardzo namieszać w swoim życiu. W jego życiu pojawiły się silne więzy, które połączyły go silną nicią z Krasjanami, a w szczególności z Ineverą oraz Jardirem. A co z naszym Arlenem? Naznaczony ma dosyć życia pod szatami kapłana. Nie ukrywa swojego prawdziwego imienia i pragnie wieść spokojne życie u boku swej ukochanej Renny. Jak to zwykle bywa los przewidział wobec niego inny scenariusz, obdarowując do potężnymi mocami, nad którymi ciężko zapanować. Nadchodzi czas Nowiu. Otchłańce przybędą w ogromnej ilości, by stłamsić potęgę dwóch Wybrańców, którzy dokonali niewiarygodnych rzeczy. Nie wiadomo, który z nich jest tym właściwym. Nów zbliża się wielkimi krokami. Nic nie będzie już takie samo.

Jak wspomniałem we wstępie spodziewałem się po tej części czegoś niesamowitego, czegoś co wyeliminuje niesmak po księdze pierwszej. Czy to nieciekawe uczucie pozostało? Akcja księgi drugiej znacznie przyspieszyła, w stosunku do poprzedniczki. Od teraz jesteśmy świadkami zawrotnej prędkości. Akcja mknie do przodu niczym Struś Pędziwiatr, pozostawiając po sobie tumany kurzu i kilka obiecujących zwrotów akcji. To wszystko jest udekorowane licznymi i bogatymi opisami walk oraz wewnętrznych rozterek bohaterów powieści. W teorii taka dawka powinna spowodować zatrzymanie akcji serca... Tylko w teorii. W praktyce wygląda to zupełnie inaczej. 

Od tego wszystkiego czuć sztuczność. Mam wrażenie, że Brett pisał na siłę, nie wkładając w to żadnego wysiłku, czyniąc ten tom zdecydowanie przeciągniętym. Liczne retrospekcje, mało istotne wątki mogły zostać spokojnie ominięte. Oczywiście jest to przypuszczenie. Odpowiedź dostanie się wraz z zakończeniem cyklu i spojrzeniem na całość. Tak czy inaczej moje odczucia są nieubłagane i sądzę, że uszczuplenie powieści o 200 stron bardzo by pomogło. 

Ponadto zawiodła mnie przewidywalność drugiej księgi. Kilka zwrotów akcji nie potrafiło odmienić mojego zdania. Zakończenie elektryzowało niesamowicie, jednakże słowo na "p" zniszczyło sprawę. Irytowało także nieustanne wyjaśnienie wielu kwestii bohaterów przez autora. Bardzo mało pozostawało w gestii domyślenia się przez czytelnika. Zamiast ciekawych łamigłówek, myślenia nad dwuznacznością, tudzież szukaniem drugiego dna, dostaliśmy wszystko na tacy, wyjaśnione po przecinku.

Żeby nie było, że widzę same wady... Jestem pod ogromnym wrażeniem epickości opisów walk z alagai. Były one zbudowane niezwykle dokładnie. Autorowi nie umknął żaden szczegół, przez co całość jest wręcz idealna. Myślę, że osoby uzdolnione plastycznie bez problemu mogłyby zilustrować opisy. Cała reszta nadal stoi na wysokim poziomie. Opisywałem to wielokrotnie przy poprzednich częściach, tak więc tym razem się powstrzymam. 

Księga druga "Wojny w Blasku Dnia" na tle wcześniejszych dokonań Brett'a wypada bardzo słabo. Całość tak samo. Nie wiem co się stało z autorem. "Malowany człowiek" i "Pustynna Włócznia" nieraz wbiły mnie w fotel, powodując częste bitwy myślowe dotyczące ciągu dalszego. Na tej części ogromnie się zawiodłem. Nie tego oczekiwałem. Książka jest dobra, jednak mając świadomość o części pierwszej i drugiej cyklu oceniam je jako słabe. Pewnie się powtórzę, ale liczę na powrót do formy autora. Chciałbym aby obdarował nas czymś niesamowitym, czymś co przebije wcześniejsze dzieła i pozwoli mi myśleć, że "Wojna w Blasku Dnia" to tylko wpadka.

Zapraszam Was do zapoznania się z poprzednimi częściami cyklu:

2 komentarze:

  1. Zdaje mi się, czytając co nieco opinii, że im dalej cyklu, tym gorzej :) Ja póki co stoję jeszcze na Malowanym Człowieku ;< Ale muszę przyznać, że to kawał dobrej lektury!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wyciągasz bardzo dobre wnioski. :) smutne, ale prawdziwe. :(
      Bo jest świetną literaturą! Pierwszą częścią byłem zachwycony! :)

      Usuń