wtorek, 28 maja 2013

Malowany człowiek. Księga II - Peter V. Brett


Liczba stron: 320
Wydawnictwo: Fabryka Słów
OCENA: 9+/10

Księga druga „Malowanego człowieka” to nic innego jak bezpośrednia kontynuacja swej poprzedniczki. Pierwsza część zaskoczyła mnie bardzo pozytywnie. Spodziewałem się czegoś dobrego, ale nie aż tak! Całą sytuację komplikowało niefortunne zakończenie. Przez podzielenie tomu na dwie części można dostać ataku serca i uszczuplić swój portfel o kolejne kilkadziesiąt złotych. Czym to jest spowodowane? Chęcią poznania ciągu dalszego. Tym bardziej, że jest on cieniutki, a przeczytanie go nie powinno zabrać więcej jak jeden dzień.


Z czym mamy do czynienia w tej części? Arlen toczy pojedynek z Jednorękim i kontynuuje swoje życie w Forcie Krasja. Dla jego mieszkańców jedyną wartością w życiu jest walka z demonami. Nie uznają czegoś takiego jak strach, tchórzostwo, a osoby wykazujące się tymi cechami publicznie gardzą, uważając ich za robactwo. Jedyną dopuszczalną formą śmierci jest przegrana z otchłańcem. W całą mało sympatyczną sytuację wplątuje się w to Arlen. Nie może przegrać, nie może okazać swoich słabości. Dzięki niezwykłemu hartowi ducha pokonuje swoje słabości, imponując tym samym najmężniejszym Krasjanom. Jego wewnętrzne poglądy i pragnienia co do walki z alagai  wychodzą na światło dzienne i stara się je zrealizować. Odtąd przybierają formę obsesji… Czy nie okaże się to przesadą?

Leesha dalej przebywa w Zakątku. Ukończyła szkolenie na zielarkę, odnajduje się w niesieniu pomocy potrzebującym. Wszystko powinno być w porządku. lecz targają nią wszelakie wyrzuty sumienia. Jakby było tego mało, jej matka jest strasznie upierdliwa, niemiła i denerwująca. Jej rzadkie listy odbiegają od relacji matka-córka. Nie da się w nich znaleźć miłości etc.  Nie chce również przeprosić, nie dostrzegła swoich błędów. Pragnie tylko i wyłącznie połączenia Gareda z Leeshą. Nic innego ją nie obchodzi.

Rojer? Ten przesympatyczny chłopiec kontynuuje swoją naukę jako Minstrel. Wraz ze swym mentorem postanawiają  odbyć małą podróż po okolicznych wioskach, aby zdobyć uznanie i zebrać doświadczenie. W mieście niczego więcej nie osiągną. Tam mają wrogów i mieszkańcy są bardziej wymagający. Wszystko wygląda inaczej w malutkich osadach. To one stanowią kwintesencję piękna minstrelskiej profesji, oraz są źródłem pomocy.

Niczego więcej nie chciałbym Wam wyjawić, ponieważ zniszczyłbym jedynie przyjemność z czytania, jaką niesie ta lektura.  Mogę zdradzić, że nasza trójka bohaterów się spotka. W jakich okolicznościach? Sprawdźcie sami.

Czy księga druga jest równie udana co poprzedniczka? Oczywiście, że tak! Ona jest nawet lepsza! Niewystarczająca ilość akcji w pierwszej księdze została tutaj zaserwowana podwójnie, rekompensując tę stratę. Daje to pozytywny zastrzyk emocji i chęci czytania, że nie wspomnę o satysfakcji. Wydarzenia gonią same siebie i mkną z prędkością, której powstydziłby się nawet Struś Pędziwiatr. Ciągle towarzyszy nam dreszczyk emocji, który nie chce nas opuścić. Nawet po zakończeniu książki.

Bohaterowie wydają mi się bardziej dojrzali, ciekawiej przedstawieni, mniej jednokolorowi. Fakt ten bardzo mnie usatysfakcjonował. Owszem, autor nie zbliżył się do wysokiego poziomu w tworzeniu ich wizerunków, jednak nie wymagajmy zbyt wiele. Czasami nadal bije od nich aura infantylności. Zadanie domowe nie zostało dobrze odrobione. Nadal można się przyczepić do głębszych rozważań, tudzież gry psychologicznej. Tego nie było i nie ma nadal. Oby drugi tom był bogatszy o tę kwestię.

Mnie dzieło Brett'a bardzo się spodobało. Cykl demoniczny rośnie w siłę i życzyłbym sobie, aby następne tomy były coraz lepsze. Peter V. Brett stworzył coś oryginalnego i nietuzinkowego. Cykl jest godny zakupu i postawienia na półce, obok innych znamienitych książek. Oby potencjał nie został zaprzepaszczony. Ważnym jest jak całość zostanie zamknięte. A do tego jeszcze cztery części.

Zapraszam Was do zapoznania się z resztą cyklu demonicznego!


Recenzja ukazała się również na portalu

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz