Liczba stron: 352
Wydawnictwo: Fabryka Słów
OCENA: 7/10
Nie przesadzę, stwierdzając, iż cykl
inkwizytorski autorstwa Jacka Piekary jest aktualnie najpopularniejszym cyklem
wydawanym na naszym rynku. Piekara wykreował niezwykle interesujący świat,
który na pierwszy rzut oka wydaje się być taki jak nasz. W teorii opowiada o
zwykłych działaniach inkwizytorów, jednak istotnym faktem, jaki porusza, jest
nie śmierć Jezusa na krzyżu, a jego zstąpienia i wybicie połowy Jerozolimy.
Decyzja odważna, acz intrygująca i genialna. "Ja, inkwizytor. Głód i
pragnienie" to już 9 część osadzona w tym świecie. Czy okaże się tak
dobra, jak początkowe tomy?
Książka składa się z dwóch minipowieści.
Zabieg ten był już stosowany dwukrotnie i tak jak w przypadku poprzednich
prequeli Mordimer nie jest jeszcze mistrzem w swym fachu, osobą przeżartą
cynizmem i mogącą pochwalić się bogatym doświadczeniem. Madderin służy w
znamienitym Hez-hezronie, służąc Teofilowi Dopplerowi, dzięki któremu zbiera
arcyważne doświadczenie, wykonuje powierzone jemu misje i może starać się o
uzyskanie licencji.
Pierwsza opowieść
"Wiewióreczka" jest utrzymana w znanym nam klimacie. Mordimer zamiast
cieszyć się urokami młodego wieku został zmuszony do przeprowadzenia tortur nad
cwanym kupcem. Biedak został posądzony o kradzież fortuny szajce kupieckiej.
Oczywiście posądzony nic o tym nie wie, wypiera się wszystkich zarzutów. Taki
przypadek nie jest pierwszym w karierze naszego uniżonego sługi. Inkwizytor
dzięki swej inteligencji szybko osłabi psychikę kupca, będąc pewnym, iż zadanie
jest wykonane. Warto wspomnieć, iż pewność siebie bywa zgubna...
Drugie opowiadanie,
czyli tytułowe "Głód i pragnienie" to już historia z wyższej półki.
Doppler powierza głównemu bohaterowi nietypowe zadanie. Wśród rodziny
przełożonego (a jak wiadomo inkwizytorowie "nie posiadają" rodziny)
doszło do zaginięcia pięknej dziewczyny. Cała sprawa na pierwszy rzut oka wydaje
się być mało skomplikowana. Ot zaginięcie i tyle. Z czasem wszystko nabiera
kolorów. W uprowadzenie zostaje wmieszany bogacz Wentzel, fałszywi inkwizytorzy
oraz... demon.
Nawet nie
wyobrażacie sobie, jak ja tęskniłem za dalszymi przygodami Mordimera Madderina.
Uwielbiam tę postać i za każdym razem od książek o jego losach wiało czymś
interesującym. Oczywiście raz było lepiej, a raz gorzej, zwłaszcza wśród tzw.
prequeli ukrytych pod szyldem "Ja, inkwizytor". Będąc szczerym, muszę
stwierdzić, że oczekiwałem czegoś przełomowego, chciałem wreszcie uzyskać
odpowiedzi na intrygujące mnie pytania. Przeszłość Mordimera jest bardzo
ciekawa, ale do napisania w góra dwóch opasłych tomach i tyle. Teraz dostaliśmy
kolejną część opowiadającą o początkach kariery inkwizytora. Czy to dobrze?
Z jednej strony tak,
a drugiej nie. Fantastycznie jest móc ponownie spotkać się z Mordimerem. Jest
to taki rodzaj postaci, który nigdy nie znudzi, a zawsze zaintryguje i
rozśmieszy. Piekara w genialny sposób wykreował tę postać. Zawsze zostajemy
czymś zaskoczeni, co w połączeniu ze znaną już sylwetką bohatera prosi się o
głośny aplauz. Nie bez znaczenia są bohaterowie drugoplanowi, bądź też
epizodyczni. W tak krótkiej formie niemożliwym wydaje się wiarygodne
przedstawienie postaci, a jednak. "Głód i pragnienie" przedstawia
szereg bohaterów, do których nie mam żadnych zastrzeżeń. Obdarowujemy ich swoją
sympatią niemal natychmiastowo.
Na osobną pochwałę
zasługują również opisy miejsc, wydarzeń, a co najważniejsze wewnętrznych
rozterek. To w jaki sposób Mordimer przemyśla swoje postępowania, dalsze plany
itp. zasługuje na najbardziej prestiżowe nagrody. A to wszystko otoczone
genialnymi i szczegółowymi opisami całego świata przedstawionego. Cud, miód i
orzeszki.
Niestety mamy też
drugą stronę medalu. Czytając kolejny prequel zadawałem sobie pytanie: do czego
to wszystko zmierza? Wydaje mi się, że kolejny odgrzany kotlet jest przesadą.
Każdy z nas, fanów Mordimera, z jednej strony chciałby mieć go jak najwięcej,
ale ni kosztem tworzenia telenoweli. A w tym kierunku to wszystko idzie. Za
każdym razem dostajemy to samo. Jestem zdania, że lepiej byłoby zamieścić
wszystko co najważniejsze i najbardziej pożądane w porządnym tomie i dać sobie
spokój z "wypychaczami". Mordimer już obrósł legendą, zwłaszcza
cztery podstawowe lektury, gdzie Mordimer jest licencjonowanym inkwizytorem.
Nie tędy droga.
"Ja,
inkwizytor. Głód i pragnienie", pomimo zawodu spowodowanego odświeżaniem
kotleta jest bardzo dobrą książką, a zwłaszcza tytułowe opowiadanie. Całość
jest wypełniona humorem, świetnymi opisami, dialogami. Zawiera sporo zwrotów
akcji, nowe ciekawe wątki jak i odpowiedzi na sporo pytań, zadanych w
"części głównej". Ocenę z pewnością obniża fakt pewnej
przewidywalności i tego, iż skądś to znamy. Uważam, że jest lepszy od innych
prequeli wydanych pod szyldem "Ja, inkwizytor", jednak troszkę jemu
brakuje do książki, która pod względem chronologii rozpoczyna cykl
inkwizytorski, a więc "Płomienia i krzyża". Fanów Mordimera nie muszę
zachęcać. Jest to nadal spora dawka dobrej literatury. Jeśli ktoś z Was nie
spotkał się z tym cyklem to radzę sięgnąć po "podstawę", a tę książkę
potraktować jako smakowity deser.
Za egzemplarz serdecznie dziękuję portalowi
Przeczytałem i jestem zadowolony ale czy w pełni usatysfakcjonowany? O
OdpowiedzUsuńtym można przeczytać na
http://gamonia.pl/czytaja/czytac-kazdy-moze-ja-inkwizytor-glod-i-pragnienie/