poniedziałek, 3 marca 2014

Ja, inkwizytor. Głód i pragnienie - Jacek Piekara


Liczba stron: 352
Wydawnictwo: Fabryka Słów
OCENA: 7/10


Nie przesadzę, stwierdzając, iż cykl inkwizytorski autorstwa Jacka Piekary jest aktualnie najpopularniejszym cyklem wydawanym na naszym rynku. Piekara wykreował niezwykle interesujący świat, który na pierwszy rzut oka wydaje się być taki jak nasz. W teorii opowiada o zwykłych działaniach inkwizytorów, jednak istotnym faktem, jaki porusza, jest nie śmierć Jezusa na krzyżu, a jego zstąpienia i wybicie połowy Jerozolimy. Decyzja odważna, acz intrygująca i genialna. "Ja, inkwizytor. Głód i pragnienie" to już 9 część osadzona w tym świecie. Czy okaże się tak dobra, jak początkowe tomy?


Książka składa się z dwóch minipowieści. Zabieg ten był już stosowany dwukrotnie i tak jak w przypadku poprzednich prequeli Mordimer nie jest jeszcze mistrzem w swym fachu, osobą przeżartą cynizmem i mogącą pochwalić się bogatym doświadczeniem. Madderin służy w znamienitym Hez-hezronie, służąc Teofilowi Dopplerowi, dzięki któremu zbiera arcyważne doświadczenie, wykonuje powierzone jemu misje i może starać się o uzyskanie licencji.

Pierwsza opowieść "Wiewióreczka" jest utrzymana w znanym nam klimacie. Mordimer zamiast cieszyć się urokami młodego wieku został zmuszony do przeprowadzenia tortur nad cwanym kupcem. Biedak został posądzony o kradzież fortuny szajce kupieckiej. Oczywiście posądzony nic o tym nie wie, wypiera się wszystkich zarzutów. Taki przypadek nie jest pierwszym w karierze naszego uniżonego sługi. Inkwizytor dzięki swej inteligencji szybko osłabi psychikę kupca, będąc pewnym, iż zadanie jest wykonane. Warto wspomnieć, iż pewność siebie bywa zgubna...

Drugie opowiadanie, czyli tytułowe "Głód i pragnienie" to już historia z wyższej półki. Doppler powierza głównemu bohaterowi nietypowe zadanie. Wśród rodziny przełożonego (a jak wiadomo inkwizytorowie "nie posiadają" rodziny) doszło do zaginięcia pięknej dziewczyny. Cała sprawa na pierwszy rzut oka wydaje się być mało skomplikowana. Ot zaginięcie i tyle. Z czasem wszystko nabiera kolorów. W uprowadzenie zostaje wmieszany bogacz Wentzel, fałszywi inkwizytorzy oraz... demon.

Nawet nie wyobrażacie sobie, jak ja tęskniłem za dalszymi przygodami Mordimera Madderina. Uwielbiam tę postać i za każdym razem od książek o jego losach wiało czymś interesującym. Oczywiście raz było lepiej, a raz gorzej, zwłaszcza wśród tzw. prequeli ukrytych pod szyldem "Ja, inkwizytor". Będąc szczerym, muszę stwierdzić, że oczekiwałem czegoś przełomowego,  chciałem wreszcie uzyskać odpowiedzi na intrygujące mnie pytania. Przeszłość Mordimera jest bardzo ciekawa, ale do napisania w góra dwóch opasłych tomach i tyle. Teraz dostaliśmy kolejną część opowiadającą o początkach kariery inkwizytora. Czy to dobrze?

Z jednej strony tak, a drugiej nie. Fantastycznie jest móc ponownie spotkać się z Mordimerem. Jest to taki rodzaj postaci, który nigdy nie znudzi, a zawsze zaintryguje i rozśmieszy. Piekara w genialny sposób wykreował tę postać. Zawsze zostajemy czymś zaskoczeni, co w połączeniu ze znaną już sylwetką bohatera prosi się o głośny aplauz. Nie bez znaczenia są bohaterowie drugoplanowi, bądź też epizodyczni. W tak krótkiej formie niemożliwym wydaje się wiarygodne przedstawienie postaci, a jednak. "Głód i pragnienie" przedstawia szereg bohaterów, do których nie mam żadnych zastrzeżeń. Obdarowujemy ich swoją sympatią niemal natychmiastowo.

Na osobną pochwałę zasługują również opisy miejsc, wydarzeń, a co najważniejsze wewnętrznych rozterek. To w jaki sposób Mordimer przemyśla swoje postępowania, dalsze plany itp. zasługuje na najbardziej prestiżowe nagrody. A to wszystko otoczone genialnymi i szczegółowymi opisami całego świata przedstawionego. Cud, miód i orzeszki.

Niestety mamy też drugą stronę medalu. Czytając kolejny prequel zadawałem sobie pytanie: do czego to wszystko zmierza? Wydaje mi się, że kolejny odgrzany kotlet jest przesadą. Każdy z nas, fanów Mordimera, z jednej strony chciałby mieć go jak najwięcej, ale ni kosztem tworzenia telenoweli. A w tym kierunku to wszystko idzie. Za każdym razem dostajemy to samo. Jestem zdania, że lepiej byłoby zamieścić wszystko co najważniejsze i najbardziej pożądane w porządnym tomie i dać sobie spokój z "wypychaczami". Mordimer już obrósł legendą, zwłaszcza cztery podstawowe lektury, gdzie Mordimer jest licencjonowanym inkwizytorem. Nie tędy droga.

"Ja, inkwizytor. Głód i pragnienie", pomimo zawodu spowodowanego odświeżaniem kotleta jest bardzo dobrą książką, a zwłaszcza tytułowe opowiadanie. Całość jest wypełniona humorem, świetnymi opisami, dialogami. Zawiera sporo zwrotów akcji, nowe ciekawe wątki jak i odpowiedzi na sporo pytań, zadanych w "części głównej". Ocenę z pewnością obniża fakt pewnej przewidywalności i tego, iż skądś to znamy. Uważam, że jest lepszy od innych prequeli wydanych pod szyldem "Ja, inkwizytor", jednak troszkę jemu brakuje do książki, która pod względem chronologii rozpoczyna cykl inkwizytorski, a więc "Płomienia i krzyża". Fanów Mordimera nie muszę zachęcać. Jest to nadal spora dawka dobrej literatury. Jeśli ktoś z Was nie spotkał się z tym cyklem to radzę sięgnąć po "podstawę", a tę książkę potraktować jako smakowity deser.

Za egzemplarz serdecznie dziękuję portalowi

1 komentarz:

  1. Przeczytałem i jestem zadowolony ale czy w pełni usatysfakcjonowany? O
    tym można przeczytać na
    http://gamonia.pl/czytaja/czytac-kazdy-moze-ja-inkwizytor-glod-i-pragnienie/

    OdpowiedzUsuń