czwartek, 30 stycznia 2014

Wampir z MO - Andrzej Pilipiuk


Liczba stron: 384
Wydawnictwo: Fabryka Słów
OCENA: 2/10

Andrzejowi Pilipiukowi dawałem wiele szans. Przełomem było bardzo interesujące "Oko jelenia" i "Czerwona gorączka". W pierwszej urzekł mnie klimat, a w drugiej ciekawe opowiadania. Idąc za ciosem wybrałem którąś z części Jakuba Wędrowycza oraz zbiór opowiadań. Spotkania te zakończyły się totalną klapą i na bardzo długo zniechęciły mnie do tego autora. Ostatnio postanowiłem dać jemu ostatnią szansę i wybór padł na "Wampira z MO". Mimo wszystko chciałem, aby moje zdanie uległo przeobrażeniu. Co z tego wynikło?


Najogólniej rzecz biorąc "Wampir z MO" to zbiór jedenastu opowiadań, które są połączone jedynie w teorii. Wspólnym punktem są jedynie bohaterowie. Spotkamy tutaj postaci znane już z "Wampira z M-3". Cała reszta jest inna. Akcja toczy się w Warszawie za czasów komuny. To tyle na temat zarysu fabuły. Dlaczego dowiecie się poniżej.

"Wampir z MO" nie ma fabuły, ta książka jest o niczym! Pomysł osadzenia wampirów, zombie etc. w czasach komuny wydawał mi się trafny i interesujący, szczególnie jeśli dodamy do tego sporą ilość humoru. Nie powiem, kupiłem ten pomysł. Rzeczywistość, jak to często bywa, okazała się brutalna. Opowiadanka były kompletnie bez polotu. Nie wiedziałem o co w nich chodzi, jaki jest ich cel, co sobą prezentują. Nie potrafiłem się w nich zatracić. Mają jednak swój plus. Na całe szczęście autor nie zdecydował się się zrobić z nich powieści. W takim wypadku książka byłaby jeszcze słabsza. 

Bohaterowie nie są najgorsi. Podobało mi się, iż Pilipiuk nie stworzył wokół nich otoczki, przez którą od razu wiedzielibyśmy o ich "gatunku", jeśli można tutaj użyć takiego słowa. Każdy z nich należy do innej rasy i są przedstawieni jako zwykli ludzie, niczym niewyróżniający się spośród społeczeństwa. Na tym jednak ich plusy się kończą. Z żadnym nie potrafiłem się zbratać. Przedstawieni byli w sposób lekceważący czytelnika. Nie jesteśmy w stanie poznać ich cech charakteru, osobowości. Dostajemy tyle ile jest potrzebne, czyli niewiele. 

Zawiodłem się także srogo na humorze. Miałem dostać sporą ilość, a odebrałem żarty na żenującym poziomie, które zamiast śmiechu wywoływały podnoszenie brwi ze sporą ilością westchnięć. "Wampir z MO" miał się okazać odskocznią od rzeczywistości. Liczyłem na świetną dawkę rozrywki, a tak naprawdę zmarnowałem sporo cennego czasu. Męczyłem się okropnie czytając tę książkę, ponieważ jest ona bardzo słaba. Nigdy więcej nie popełnię tego błędu, a Andrzejowi Pilipiukowi już podziękuję. Kompletnie nie bawi mnie jego humor, nie przekonuje mnie jego styl pisania, rozrysowanie bohaterów. Dziękuję, dosyć. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz