poniedziałek, 27 stycznia 2014

Klinika śmierci - Harlan Coben


Liczba stron: 512
Wydawnictwo: Albatros
OCENA: 5-/10

Nie ukrywam, że jestem fanem twórczości Harlana Cobena. Każda jego książka przypadła mi do gustu. Oczywiście nie mogę rzec, iż ma on same "piekielnie" dobre pozycje. Nie. Jak każdemu autorowi zdarzają się lektury wybitne, jak i dobre, wręcz bardzo dobre, jednak bez fajerwerków. "Klinika śmierci" została puszczona na rynek 3 lata temu. Jakże wielkie było moje zdziwienie, gdy okazało się, że jest to powieść pisana "do szuflady". Podobny zabieg uczyniła Tess Gerritsen. W jej przypadku wyszło to słabo, jednak w przypadku Cobena liczyłem na wiele.

Sara Lowell jest niepełnosprawną dziennikarką pracującą dla telewizji NewsFlash. Dzięki tej pozycji w społeczeństwie pokazała światu, że gdy się chce wszelkie marzenia stają się prostsze, nie przeszkodzą w tym nawet trwałe kłopoty zdrowotne. Jej przeszłość także nie należała do najlepszych. Pomimo pochodzenia z zamożnej rodziny jej dzieciństwo stało pod znakiem braku akceptacji wśród rówieśników, oraz ciągłemu prześladowaniu ze strony atrakcyjnej siostry Cassandry. Pasmo nieszczęść zostało wyeliminowane w dorosłym życiu. Oprócz wspaniałej pracy dane jej było poślubić gwiazdę NBA, gracza New York Knicks - Michaela Silvermana. Całkowite szczęście wyznacza informacja dla Sary o zajściu w ciążę. Szkoda jednak, iż każdy medal ma dwie strony. Jednocześnie okazuje się, że małżonek jest chory na AIDS...

Z pomocą przybiega przyjaciel rodziny Harvey Riker. Jest on naukowcem, który całe swoje życie poświęcił dla walki z wirusem HIV. Prowadzi specjalnej badania i eksperymenty prowadzące do wynalezienia leku. Stwierdza, iż jest w stanie pomóc swoim przyjaciołom, jednak będzie to wymagało sporego poświęcenia z ich strony. Całą sprawę komplikuje seria morderstw homoseksualistów, którzy byli leczeni w klinice Rikera. Podejrzenia trafiają na przeciwników naukowca, którzy nie chcą rozwoju kliniki. Ale czy na pewno? Jak potoczą się losy Michaela, którego emocje skaczą od skrajności w skrajność. Jakie jest jego zadanie w tym wszystkim?

Na pierwszy rzut oka mamy do czynienia z fantastyczną fabułą. Temat wirusa HIV jest na czasie i nie wydaje się, aby wkrótce zniknął  z ust społeczeństwa. Sytuację rozgrzewa fakt, iż książka została napisana przeszło 20 lat temu! Niestety moje oczekiwania były zbyt wygórowane, ponieważ poza ciekawą fabułą nie było tutaj nic wybijającego się ponad normę i oczywistą oczywistość. Ale do rzeczy.

Największym minusem tejże książki jest brak przyspieszenia akcji. Jak dla mnie dobry kryminał powinien nabierać prędkość wraz z każdą przeczytaną stroną, aby w efekcie wgnieść nas w fotel/łózko i wywołać zdumienie z niedowierzaniem. Tutaj Coben nie zastosował tego zabiegu. Całość płynie bardzo spokojnie, także nie grozi nam zgubienie wątku.

Bohaterowie także nie zachwycili. Dokuczała mi ich ogromna liczba oraz brak rozbudowy pod względem charakteru. Autor ograniczył się do przedstawienia kilku cech, ubrał ich w kilka szarych odcieni i na tym zakończył działalność. Daje to mierny efekt, przez co nie dane nam  jest zżycie się z bohaterami, odebrane zostają chwile grozy, uniesienia emocjonalnego.

Tak więc "Klinika śmierci" okazała się przeciętnym kryminałem, a słabą książką Cobena (w porównaniu do całej reszty twórczości). Nuda, ziewanie, brak zwrotów akcji, sztampowi bohaterowie, zbyt duża ilość dialogów. Tylko to znajdziemy w tej książce. Jeśli ktoś nie jest fanem twórczości Harlana może śmiało odpuścić sobie tę pozycję. Jeśli ktoś, jak ja, należy do wiernego grona czytelników powinien ją dorwać i przeczytać. Podobała mi się przedmowa autora, który potwierdza me słowa (albo ja jego), iż jeśli ktoś nie czytał nigdy wcześniej jego książek powinien tę odłożyć, a sięgnąć po inną. Zachęcam do takiego czynu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz