niedziela, 26 stycznia 2014

Prowincja pełna czarów - Katarzyna Enerlich


Liczba stron: 320
Wydawnictwo: mg
OCENA: 4+/10


Książka Katarzyny Enerlich Pt. „Prowincja pełna czarów”  jest już piątą częścią popularnego w Polsce cyklu. Przyznaję, że wcześniej się nie spotkałem z jej twórczością. Ani w księgarniach, ani w bibliotece. Praktycznie nigdy nie odwiedzam półek poświęconych temu typowi literatury. Dlaczego zrobiłem wyjątek? Zostałem niezwykle zachęcony tekstem na tyle książki, a także Mazurami. W tej krainie jestem zakochany i bardzo chciałbym tam wrócić choć na kilka dni. Liczyłem, że książka Katarzyny Enerlich wywoła u mnie fantastyczne wspomnienia z chwil spędzonych w Krainie Jezior.



Życie Ludmiły niewiele się zmieniło. Główna bohaterka nadal lubuje się w obowiązkach domowych, co po części pozwala zapomnieć o złych chwilach z Wojtkiem. Związek ten przechodzi przez okres stagnacji i żadne znaki na niebie nie przewidują pomyślnego obrotu spraw. Urocza pięcioletnia Zosia poznaje tajniki pisania, a także pragnie poświęcić swój czas na poznanie swojej drugiej ojczyzny – Niemiec. Mama dziewczynki w tym samym czasie rozpoczyna prace nad kolejną książką. Tym razem skieruje się ku lokalnym pruskim legendom. Podczas prac zauważa pojawienie się tajemniczej kobiety. Osoba ta staje się najważniejszą osobą, na której koncentrują się wszyscy mieszkańcy, puszczając tym samym na lewo i prawo liczne plotki i domysły. Kim okaże się ta kobieta i co przyniesie zainteresowanie się jej osobą? O tym przekonajcie się sami!

„Prowincja pełna czarów” jest ozdobiona fantastyczną okładką. Niesamowicie przykuwa wzrok i zapewne niejeden czytelnik zastanawia się, czy wnętrze jest równie piękne. Katarzyna Enerlich wspaniale operuje słowem. W jej bogatych i szczegółowych opisach można się zakochać. Wspaniale oddaje klimat powieści, a także samych Mazur. Do dialogów  także nie mogę się przyczepić. Przykuwają uwagę, a czasami nawet rozśmieszają. Pióro autorki stoi na bardzo wysokim poziomie. Jest lekkie, sympatyczne i wpadające pod każde gusta.

Nie byłem zachwycony sposobem narracji. Główna bohaterka bardzo często mnie irytowała, szczególnie swoimi przemyśleniami, które z czasem zacząłem omijać szerokim łukiem. Uważam, że książka bardzo zyskałaby na narracji trzecioosobowej. Na minus są także bohaterowie. Niestety większość z nich była postaciami bardzo bezbarwnymi, niedopracowanymi, kiepskimi. Zostali słabo rozrysowani, co przy piątej części cyklu nie świadczy dobrze o autorce. Nie wyróżniali się niczym szczególnym, przez co nie mają szans na wybicie się z szeregu i zapamiętanie przez czytelników.

Czy dostaliśmy magię codzienności wyróżnioną na tylnej części okładki? Tak! „Prowincja pełna czarów” na pewno zalicza się do ciekawych pozycji. Fabuła jest nietuzinkowa, a za towarzyszów mamy czarujące opisy i magię dnia codziennego. Całą kompozycję niszczą bohaterowie i kiepska narracja. Z takim doborem zalet i wad książka staje się pozycją ledwie przeciętną. Fakt, iż jest to piąta część cyklu tylko obniża ocenę.  Nie zaintrygowała mnie na tyle, aby pojawiły się rumieńce na twarzy. Być może nie trafiłem z gatunkiem, ale w każdym z nich pojawiają się perełki, a ta najzwyczajniej w świecie do nich nie należy. Jeśli ktoś chce zatracić się w wspaniałych opisach i samych Mazurach – to jest to książka dla niego. W innym przypadku radzę ją pominąć. Pozycji nie polecam ani nie odradzam. Sami zdecydujcie, czy chcecie poświęcić jej swój czas.


Za egzemplarz serdecznie dziękuję wydawnictwu mg oraz portalowi literatura.juventum.pl, gdzie pierwotnie została opublikowana recenzja.

2 komentarze:

  1. Wiem, że autorka ma wielu fanów, ale ja swoją przygodę z jej prozą zakończyłam na "Studni bez dnia". Wprawdzie czytało mi się ją nieźle, ale miała sporo mankamentów, które mi przeszkadzały. I coś czuję, że z pozostałymi książkami autorki byłoby podobnie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też mam takie przeczucia i chyba są trafne. :) Skoro druga osoba tak twierdzi, czytając przy tym inną książkę - coś w tym musi być. :D

      Usuń