piątek, 1 listopada 2013

Narrenturm - Andrzej Sapkowski


Liczba stron: 596
Wydawnictwo: superNOWA
OCENA: 9/10

Andrzej Sapkowski - fenomen polskiej literatury. Każdy zna, większość czytała przygody Wiedźmina. My, Polacy, możemy być dumni. Nie ma chyba drugiego takiego pisarza (w dużej mierze literatury fantastycznej), którego książki moglibyśmy znaleźć w zagranicznych księgarniach. Zapewniam, że w takich chwilach banan na twarzy murowany. O trylogii husyckiej wiemy już zdecydowanie mniej. Z reguły wiedzą o niej jedynie ci, którzy zatracili się w sadze o Geralcie. Na odwrót śmiem wątpić. Sam zaliczam się do tej grupy. Nie wiem dlaczego, ale jakoś nie mogłem się przełamać i sięgnąć po "Narrenturm", czyli pierwszą część trylogii. W końcu, za sprawą mojej drugiej połówki udało mi się! Czy było warto? Jak najbardziej!

Przenosimy się do XV wieku, konkretnie na Śląsk. Są to czasy, gdzie na tronie polskim panował Władysław Jagiełło, a tron czeski jak i Świętego Cesarstwa przypadł Zygmuntowi Luksemburskiemu, potomkowi znamienitego Karola, a okolicznymi ziemiami jak i Kościołem targały występki hustytów. Nie zanudzając faktami historycznymi pragnę przedstawić Wam głównego bohatera powieści, a jest nim Reinmar z Bielawy, szlachcic. Po raz pierwszy spotykamy się w Oleśnicy, gdzie Reynevan (tak jest nazywany przez przyjaciół) baraszkuje w łóżku z Adelą von Stercza. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie fakt, burgundka była mężatką. Jak to zwykle bywa nasza para kochasiów została przyłapana... właśnie przez von Stercze. Fakt cudzołóstwa rozwścieczył rycerza, a sytuację pogorszyła Adela, która w samoobronie nazwała Reynevana czarodziejem, stosującym wszelakie napoje zmuszające ją do aktu współżycia. Jedynym rozwiązaniem była ucieczka. Szlachcica ze Śląska gonił cała męska część rodu von Stercza. Pełen akcji pościg zakończył się tragicznie, ponieważ jeden z goniących niefortunnie spadł z konia. Niestety wypadek zakończył się śmiercią, co tylko pogorszyło sytuację Reynevana. Nasz bohater nie jest głupi. Zrozumiał, że musi uciekać i szukać pomocy u osób trzecich. Nie przewidział jednak, iż w ślad za nim pójdą najgorsi śląscy bandyci oraz Inkwizycja...

Andrzej Sapkowski po raz kolejny zaserwował czytelnikom kawał dobrej literatury. Połączenie historii z fantastyką sprawdziło się. Jeśli ktoś zna twórczość autora z cyklu wiedźmińskiego to wie czego się spodziewać. 

Książka zaczyna się typowo dla Sapkowskiego. Już na wstępie jesteśmy obdarowani świetnym humorem, genialnymi porównaniami, metaforami, a także słynnymi już scenami łóżkowymi. Tych ostatnich było bardzo mało. Jeśli ktoś tego nie lubi, to śmiem twierdzić, iż informacja okaże się przydatna. Cała reszta natomiast będzie wiernym towarzyszem przez całą książkę,

Bohaterowie to kolejny mocny punkt powieści. Reynevan był studentem praskiego uniwersytetu. Tam zdobył tytuł bakałarza, poznał podstawy magii i poznał wiele fantastycznych znajomości, które odegrają istotną rolę w powieści. Ponadto szlachcic okazał się osobom, która nie zna zasady "pomyśl, a potem zrób". Jego działania są dokładnie odwrotne, dlatego co chwilę wpada w tarapaty, z których muszą go wyciągać przyjaciele. Jakby tego było mało jest postacią strasznie nawiną (i przy tym mega zabawną), oraz kochliwą. W życiu kieruje się tylko sercem. Nie potrafi myśleć głową. To zadanie zostawia sercu i innym takim. 
Dzięki Bogu towarzyszy Reynevanowi dwójka barwnych postaci: więzień Szarlej oraz nikomu nieznana postać Samsona, który pojawił się znikąd podczas improwizowanych egzorcyzmach dwójki wcześniej wymienionych bohaterów.

Postaci jest bardzo dużo. Na szczęście większości z nich nie musimy zapamiętać. Są jedynie wspaniałym wypełnieniem barwnych przygód naszych przyjaciół. W książce Sapkowskiego nie możemy liczyć na nudę. Akcja goni akcję i biegnie w szybkim tempie. Całość urozmaicają atrakcyjne opisy, zabawne dialogi oraz łacińskie sentencje, które dodają wiarygodności książce. W klimat lektury nie musimy się nawet wczuwać. Zdania robią to za nas, a warto nadmienić, iż nie są pisane współczesnym językiem.

Nie od dziś wiadomo, że twórca legendarnego Geralta pisze w sposób trudny. Podobnie jest tutaj. Do tego trzeba się przyzwyczaić, no i skupić. Zapewniam, że warto sięgnąć po pierwszy tom trylogii husyckiej. Sapkowski odwalił kawał dobrej roboty fenomenalnie odtwarzając realia jakże odległych czasów, nawet wiernie oddając stosunki na linii katolików i husytów. 
Gorąco polecam. Wobec powieści nie można przejść obojętnie.

2 komentarze:

  1. Czytałam całą trylogię jakiś czas temu, ale cały czas pamiętam jak bardzo mnie wciągła :D Dosłownie chodziłam z nosem w książce (każdej) :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :D nie mogę się doczekać chwili, kiedy dorwę drugi i trzeci tom. :D liczę na to, że będą jeszcze lepsze! :D Strasznie spodobał mi się klimat tej lektury. :)

      Usuń