czwartek, 21 listopada 2013

GONE. Faza piąta: Ciemność - Michael Grant


Liczba stron: 464
Wydawnictwo: Jaguar
OCENA: 2/10

Michael Grant uczynił swoją serię "GONE" światowym bestsellerem. Jego książki pokochały rzesze osób na całym świecie, sprzedając się w milionach. Ja również dałem się ponieść fali popularności. Pierwsze tomy dosłownie wchłaniałem, a czekanie na kolejne tomy było katorgą... Jak się okazało całkiem niesłuszną. Mimo wszystko chciałem wiedzieć jak to się dalej potoczyło. Stąd piąty tom znakomitej (zdaniem wielu) serii.

Na początek chciałbym przybliżyć trochę fabułę cyklu. Miejscem akcji jest kalifornijska wioska nad oceanem, Perdido Beach. Jej mieszkańcy mają wszystko czego można zapragnąć. Ocean jest o rzut beretem, dużo miejsc pracy, szkoła, sklepy, w razie większej zachcianki autostrada oraz inne przyrodnicze walory. Pewnego dnia wioska w promieniu wielu kilometrów zostaje pokryta... kopułą. Jej jedynymi mieszkańcami są dzieciaki do 15. roku życia. Cała reszta zniknęła w tajemniczych okolicznościach. Tym samym rozpoczęła się walka o przetrwanie, o władzę, o jedzenie. Nowy stan rzeczy został nazwany ETAPem...

Wydarzenia z piątej części dzieją się cztery miesiące po zakończeniu poprzednika. Sam mieszka nadal nad jeziorem Tramonto, na które sprowadził całkiem sporą grupkę mieszkańców Perdido Beach. Sama wioska jest aktualnie rządzona przez Caine'a, który ogłosił powstanie monarchii, tym samym obwołując się królem. Nie po raz pierwszy stan teoretyczny odbiega od praktycznego. Faktyczną władzę sprawuje tam Albert kontrolujący żywność, a reszta mieszkańców ufa tylko i wyłącznie Samowi. Aby przetrwać bracia ustanowili rozejm. Walki nie pomogłyby w niczym, a jedynie wprowadziłby ponownie głód. Genialna Astrid żyje na uboczu, ponieważ jest wściekła na siebie za swoje czyny. Otacza ją las, a także bariera, która zapewnia niezbędne bezpieczeństwo. Taki stan rzeczy nie trwa długo. Bariera zaczyna robić się czarna. Sytuacja bardzo się komplikuje, ponieważ z każdym dniem ubywa po trochu światła słonecznego. Konsekwencje będą potworne. Zwłaszcza, że do życia ponownie powraca gaiaphage, która żąda nowej ofiary...

Pierwsze dwa tomy były niesamowite. Trójka i czwórka znacznie obniżył loty stając się znośnymi. Miałem wielkie obawy co do następnych części. W końcu z reguły jak już coś leci na łeb i szyję to tak pozostaje. Moje przeczucia się potwierdziły. Jak dotąd była to najgorsza część.

Nastój został już popsuty na wstępie. Wszyscy czytelnicy "GONE" byli ciekawi dokąd się udali rodzice, dorośli. Można było się jedynie domyślać prawdy. Taka sytuacja bardzo mnie zadowalała, ponieważ coś takiego powinno być trzymane do końca, przez co największa tajemnicza trzyma nas w napięciu. Tymczasem pierwszy rozdział powieści to "Na zewnątrz". Wybaczcie, ale po przeczytaniu tego nagłówka trafił mnie szlag... Nie rozumiem do teraz jak można było zniszczyć całe napięcie od tak...

Cała reszta książki to istna monotonia. Niestety brak tutaj jakiejkolwiek akcji, napięcia. Wszystko jest bardzo dziecinne, nudne, a przede wszystkim powieść się dłuży. Jak zresztą i cała fabuła. Seria powinna zakończyć się trylogią. Tak nie jest i mamy odgrzewane kotlety bez porwania czytelnika. Elementy fantastyczne w rej książce (za wyjątkiem kopuły) są, wybaczcie za mocne słowo, idiotyczne. Cały pomysł z magicznymi mocami, niewiadome, infantylne moce ciemności wzięte chyba z komiksów Marvela... Niestety pomysł na to był od początku słaby, a tutaj stoi on na zdecydowanie niższym poziomie. 

Jakby tego było mało strasznie irytowali mnie bohaterowie. O ile na początku byli ekscytujący, porywający, oryginalni, tak w piątym tomie niczym nie zaskakują. Stali się płytcy, przewidywalni, bardzo obojętni. Nowe wątki nie specjalnie mnie zainteresowały, a jedynym pragnieniem było dotarcie do końca powieści (w której zakończenie również pozostawia wiele do życzenia). Jedyne co mogę pochwalić to język i styl pisania autora. Grant nadal porywa lekkością swojego pióra, a opisy, dialogi są na całkiem wysokim poziomie. Po prostu cała reszta jest do kitu.

Czy żałuję, że przeczytałem ciąg dalszy? Zdecydowanie. Gdybym wiedział, że dla mnie będzie ona tragedią odpuściłbym sobie i przeczytał końcówkę ostatniego tomu, aby wiedzieć jak to się skończy. Szkoda zmarnowanego pomysłu na fabułę. Został przesłodzony i zniszczony przez autora. Mam tylko nadzieję, że jeśli ktoś inny wpadnie na podobną ideę zostanie ona dokończona o WIELE lepiej. Pozostaje mi tylko spuścić głowę i iść dalej. Pomimo wszystkiego chyba się skuszę na ostatnią już część serii "GONE". Dlaczego? Bo jest krótka...

2 komentarze:

  1. Ja nie rozumiem fenomenu tej serii, nawet I tom mnie nie zachwycił...

    OdpowiedzUsuń