piątek, 11 października 2013

Kochanek dziewicy - Philippa Gregory


Liczba stron: 602
Wydawnictwo: Książnica
OCENA: 7+/10

Jest to moje drugie spotkanie z twórczością Philippy Gregory. Moje pierwsza styczność nie wywarła na mnie większego wrażenia. "Odmieniec" był przyjemnym czytadłem, nic ponad normę. Z góry wiedziałem, aby nie nastawiać się na nic genialnego. Tutaj już moje oczekiwania były zdecydowanie odmienne i wyższe. Renoma, którą autorka sobie wyrobiła nie pozwoliła mi przejść obojętnie wobec jej twórczości. Niestety nie dane mi było dokończyć tej książki. Przebrnąłem przez połowę. Czytane przeze mnie wydanie miało zdecydowanie za małą czcionkę, moje oczy wariowały i postanowiłem przerwać lekturę, by dokończyć ją w innym wydaniu. Także recenzja będzie z tego co dotychczas przeczytałem. Szkoda, ale oczy ma się tylko jedne... trzeba je szanować.


Sytuacja w szesnastowiecznej Anglii, po śmierci okrutnego króla Henryka VIII była bardzo skomplikowana. Na tron wstąpił chorowity król Edward VI. Z góry wiadomym było, iż okres jego panowania nie rozpieści. Zaczęto się zastanawiać nad następcą. Wtedy też doszło do licznych intryg, dzięki którym zaszczytu bycia królową dostąpiła Jane Gray. Jej sukcesja trwała kilka dni, a w międzyczasie doszło do zdrady jednego z najznamienitszych rodów angielskich - Dudley'ów. Warto dodać, że Anglia była krajem protestanckim, w którym panował chaos. W wyniku kolejnych zawirowań na tron wstąpiła córka Henryka Maria będąca... katoliczkom. Przez wzgląd na jej chorobę i późniejszą śmierć następczynią obwołano młodszą siostrę Elżbietę I. Czy był to dobry wybór? Teraz wiemy, że tak, jednak wtedy była wielką niewiadomą.
Od tego momentu rozpoczyna się akcja "Kochanka dziewicy".
Królowa nie miała bladego pojęcia o życiu na dworze. Całe jej dotychczasowe życie (a w chwili objęcia tronu miała 25 lat!) toczyło się z dala od królewskiego dworu, a nawet w lochach wieży Tower. Nie miała pojęcia o władzy. W tym zadaniu bardzo pomógł jej sir William Cecil oraz Robert Dudley, syn spiskowca, który doprowadził lady Grey na tron, za co został ścięty.

Królowa musiała się zmierzyć z wewnętrznymi kłopotami Kościoła. Lud nie chciał kolejnej heretyczki na tronie. Na jej nieszczęście nie obce były tezy powątpiewające jej prawa do tronu angielskiego. Do tego wszystkiego trzeba dorzucić problemy ze Szkocją (a właściwie Marii Stuart) oraz Francji, a także miłosne rozterki. Dla umocnienia pozycji Anglii w Europie potrzebny był solidny sojusz i zawarcie wpływowego małżeństwa. Kandydatów było wiele, a we wszystkim mieszał Dudley, który miał już swoją żonę, a pragnął zdobyć serce Elżbiety, urzeczywistniając powiedzenie "od zera do bohatera"

Jak już wspomniałem nie dane mi było przeczytanie całej powieści. Na podstawie mojego aktualnego "ogarnięcia" mogę stwierdzić, że Gregory sprostała zadaniu, którym było opisanie skomplikowanych początków panowania Elżbiety. Przedstawiła królową bardzo wiarygodnie. Postać ta potrafiła postawić na swoim (mówimy o kwestiach politycznych),  nie bała się ryzyka i ewentualnych konsekwencji. W jej sprawach osobistych było dokładnie na odwrót. Nie potrafiła podjąć jakiejkolwiek decyzji, była pełna obaw, huśtawek nastroju oraz naiwnej. Tę negatywną cechę wykorzystywał Robert Dudley. Za wszelką cenę starał się oczyścić szlacheckie pochodzenie, robiąc pranie mózgu królowej Anglii. Nie patrzył na swój stan cywilny. Bardzo często opuszczał Amy Dudley stale ją poniżając. Wyraźnie kierował się zasadą "po trupach do celu".

Co powiedzieć na temat Amy Dudley? Strasznie mnie irytowała. Jej sposób zachowania był wręcz beznadziejny, a wątki z jej udziałem wołały o pomstę do nieba. Nie dlatego, iż była źle skonstruowaną bohaterką. Jej charakter, pozycja w społeczeństwie doskonale oddawały obraz niewyedukowanej części ludności, która nie miała zielonego pojęcia o życiu dworskim. Po części wydaje mi się, iż Gregory specjalnie tak ją zobrazowała, aby usprawiedliwić czyny Dudley'a, nie stawiać go w aż tak złym świetle.
Jeśli taki był zamiar autorki - chapeau bas!

Jeśli chodzi o dialogi, opisy i cały ogół to mam kilka zastrzeżeń. Niestety czasami powiewało nudą. Opisy były zbyt długie, mało istotne. Zabrakło mi wewnętrznych rozterek bohaterów, który pozwoliłyby mocniej im się przyjrzeć, zrozumieć ich poczynania. Cały obraz był zbyt sielski, a brak rozdziałów etc. wprowadził delikatny chaos. Jedyną wzmianką na temat czasu akcji były wpisy typu "zima 1557". To zdecydowanie za mało jak na moje wymagania.

Pomimo kilku uwag polecam tę pozycję. Z niecierpliwością wyczekuję na kolejne książki Gregory. Chciałbym zapoznać się z jej całą twórczością, a "Kochanka dziewicy" móc dokończyć w normalnych warunkach.
Jeśli spotkacie kiedyś tę książkę (a także inne) - nie wahajcie się!

8 komentarzy:

  1. Na półce czeka już na mnie "Wieczna księżniczka" na szczęście z odpowiednim rozmiarem czcionki, bo pewnie w innym wypadku wcale bym się na nią nie skusiła.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma co sięgać po inne wydania, bo jest to walka z wiatrakami...

      Usuń
  2. Zdecydowanie muszę ją dorwać :D W ogóle zacząć swoją przygodę z tą autorką muszę :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Sięgnij po "Kochanice króla" albo "Dwie królowe" - tam dopiero widać talent Philippy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Dwie królowe" już czekają na swoją kolej. :)

      Usuń
    2. Ale mam nadzieję, że w wydaniu z większą czcionką :)

      Usuń
    3. Na szczęście tak. :D

      Usuń