środa, 9 października 2013

Brisingr - Christopher Paolini


Liczba stron: 704
Wydawnictwo: MAG
OCENA: 7/10

No i stało się. Z planowanej trylogii Paolini zdecydował się stworzyć tetralogię. Czy była to trafna decyzja? Jak najbardziej! Sam "Najstarszy" dawał nam jasno do zrozumienia, że do zakończenia historii Smoczych Jeźdźców jeszcze daleka i trudna droga. Trzeci tom potwierdza tę tezę. "Brisingr" jest obszernym tomiskiem, tak więc poszerzenie historii mogło wyjść tylko na lepsze. Jak dotychczas, styl pisarski Paoliniego ulegał znaczącej poprawie. Stawał się dojrzalszy, głębszy... Jak będzie tym razem? Czy Paolini sprostał oczekiwaniom swoich fanów?

Eragon wraz ze swoją smoczycą Saphirą nie zamierzają odpoczywać po rozegranej niedawno bitwie. Przez wzgląd na liczne obietnice zmuszeni są udzielić pomocy Roranowi, który odkrył miejsce uwięzienia swej ukochanej Katriny, porwanej przez diabolicznych Ra'zaców. Tymczasem wojna trwa w najlepsze. Spośród tumanów kurzu, licznych intryg, a także dyplomatycznych zagrywek ciężko wytypować zwycięzcę.
Vardeni wraz z krasnoludami dają z siebie wszystko. Ich działania nie są jednak w stanie przebić potęgi Galbatorixa. Nadzieja pojawia się w deklaracji królowej elfów, która obiecuje zaatakować oddziały Imperium od północy, dzieląc tym samym siły wroga. Wobec wojny nie są obojętni Urgale. Ten dziwaczny szczep bitewnych stworzeń także ma dosyć tyranii Ostatniego Smoczego Jeźdźca. W ich naturze leży walka na śmierć i życie, a nad sobą mogą mieć wyłącznie najwaleczniejszego Urgala. Nikogo więcej.
Jak potoczą się losy buntowników? Czy przybliżą się choć trochę do zwycięstwa? Czy Eragon poradzi sobie z licznymi zobowiązaniami i ciężarem na jego barkach?

"Brisingr" jako trzeci tom cyklu "Dziedzictwo" uspokaja nieco atmosferę i sytuację w Alagaesii.  Dochodzi do stabilizacji w działaniach wojennych. Eragon, poprzez swoją pozycję w hierarchii społeczeństwa Vardenów, jest zmuszony do czynnego udziału w polityce buntowników. Słowo Jeźdźca, a także jego smoczycy, nie przechodzi obojętnie wobec przywódczyni, która stara się często sięgać po ich opinię. Sami główni bohaterowie stają się na swój sposób dojrzalsi. Czasy spontaniczności i lekkomyślności już minęły. Cieszy taka zmiana, ponieważ stawało się to zbyt bajkowe.

Istna rewolucja pod względem charakterów przyniosła ze sobą minusy... Eragon stał się nieco irytujący. Zaczął miewać częste humorki, zmiany nastrojów, a przede wszystkim liczne depresje. Jego wewnętrzne dylematy są najnudniejszą częścią książki i wywołują mieszane uczucia, a co za tym idzie - potrzebę jak najszybszego zakończenia śledzenia ich.

Ciekawa sprawa dotyczy krasnoludów oraz elfów. Ich schematyczność jest oczywista, jednak wcale nie męczy czytelnika. Paolini we wspaniały sposób odgrzał te kotlety. Już pierwszy tom pokazał nam pewne urozmaicenia. Brisingr potwierdza tylko tę tezę, wywołując szeroki uśmiech na twarzy. Krasnoludy dalej powalają czytelnika swoim nietuzinkowym humorem, stylem bycia, a elfy uspokajają i przenoszą nas do innego wymiaru, wypełnionego refleksjami, mądrościami i magią.

Mówiąc coś o języku i podobnych aspektach książki, to całość została ulepszona. Nie ma co wymagać znaczącej poprawy, a tym samym stylu, który dorówna najlepszym wśród gatunku. Nadal widać inspirację innymi autorami (w szczególności Tolkienem), ale na tym koniec. Nie możemy zarzucić Christopherowi Paoliniemu plagiatu tudzież kopiowania. Sięga po klasyczne schematy, dodając nieco swoich barw, i tworzy tym samym bardzo ciekawy styl, dialogi oraz interesujące opisy.

Brisingr obniża loty. Na tle swych poprzednich tomów wypada najsłabiej. Uderzają częste fragmenty zanudzające czytelnika. Całość wypada dobrze, jednak nic ponad to. Ocenę podnosi jednak bardzo dobre i niespodziewane zakończenie. Brakowało mi większej ilości akcji, szybszego tempa oraz odpowiedniego wizerunku Eragona. Jego myślenie i decyzje stały się poważniejsze, bardziej trafne, ale osobiste rozterki stoją na dziecinnym poziomie.
Brisingr daje nadzieje na lepsze jutro. Środek troszkę zniechęcał, ale zakończenie miażdży i wywołuje pragnienie sięgnięcia po czwarty, i ostatni, tom "Dziedzictwa" (na co przyszło nam długo czekać).
Nie mogłoby być inaczej - polecam. Szkoda, że pozostaje niedosyt...

Recenzja ukazała się dla portalu literatura.juventum.pl

4 komentarze:

  1. Mam na półce Eragona i Najstarszego chyba już od dobrych paru lat, ale nadal nietknięte - eh, aż wstyd.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurcze... nie tylko ja tak mam! :D
      Śmieszy mnie to, ponieważ kupuję jakąś książkę, odkładam na półkę i tam sobie leży... :D Mówię sobie, że teraz nadejdzie ich czas... a tu dupa. :D

      Usuń
  2. Bardzo lubię serię Paoliniego, chociaż od roku nie mogę się zabrać za ostatni tom :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A szkoda, ponieważ naprawdę warto poznać historię do końca. :) Pierwszy tom czwartej części nie powala, ale już drugi jest naprawdę dobry. :)

      Usuń