Liczba stron: 402
Wydawnictwo: MAG
OCENA: 6+/10
Na ostatnią część cyklu "Dziedzictwo" przyszło nam czekać bardzo długo, bo aż trzy lata (choć porównując to do "Pieśni lodu i ognia" Martina, to nie ma co narzekać)! Na fanowskich stronkach internetowych aż huczało od różnych spekulacji - od bliskich prawdzie do absurdalnych. Każdy fan Eragona żył datą wydania. Nareszcie odpowiedzi na wszystkie pytanie zostaną przedstawione. Wydawnictwo MAG zdecydowało się podzielić "Dziedzictwo" na dwa tomy. Jęk zawodu był niewątpliwy. Informacja smutna, jednak z drugiej strony mogliśmy się cieszyć towarzystwem bohaterów Alagaesii odrobinę dłużej. W końcu trzeba dostrzegać pozytywy!
W pierwszym tomie, kończącym bestsellerowy cykl "Dziedzictwo", Eragon szykuje się do ostatecznego starcia z Galbatorixem.
Niestety droga ta nadal jest długa. Aby ją przebyć, trzeba unicestwić wszystkich popleczników tyrana. Swą pomoc niosą Vardeni wraz ze sprzymierzeńcami w postaci elfów z Du Waldenvarden, Urgali, krasnoludów z Gór Beorskich oraz mieszkańców małego państewka o nazwie Surda. Ich taktyka opiera się na zajmowaniu miast Imperium. W ten sposób chcą poszerzać swoje terytorium, zabierając rywalom ważne punkty strategiczne i tym samym odcinając ich od dostaw żywności oraz eliminując handel. Plan ten ma jednak swoje minusy. Długie walki i ich duża liczba w małych odstępstwach czasowych odciska swoje piętno, czyniąc żołnierzy bardzo zmęczonymi. Ostateczny triumf zbliża się dużymi krokami, jednak największa przeszkoda czeka na nich, zacierając swe ręce. Nawet w takiej walce siła i zdolności Eragona mogą się okazać niewystarczającymi. Jakby tego było mało, Smoczy Jeździec nie uniknie potyczki z Murthagiem oraz jego smokiem Cierniem... Będzie zmuszony stoczyć kolejną szaleńczą walkę, mając w umyśle wspomnienia z poprzedniej... tej, w której poległ...Fakt podzielenia czwartego tomu jest tutaj bardzo odczuwalny, zwłaszcza jeśli bierzemy pod uwagę wątek fabularny. Oceniając "Dziedzictwo" jako całość, byłoby świetnie. Ze względu na taki podział odczucia są jednak bardzo mieszane. Ta część bardzo się ciągnie. Nużące momenty wysunęły się na czoło. Chwała Bogu, ponieważ są one przeplatane wydarzeniami, które przyspieszają bicie serca do maksimum. Można by rzec, że ten tom da się opisać za pomocą paraboli, tzn. ma on swoje wzloty i upadki. Zakończenie? Nie mogłoby być inaczej... Za jego sprawą tętno osiąga niewyobrażalny wynik, a my wychodzimy z siebie, ponieważ druga część czwartego tomu zapowiada się niezwykle intrygująco, jak nigdy dotąd!
Wielu czytelników było pod wrażeniem liczby pytań i zagadek, które autor zostawił na koniec. Myślicie, że czegoś się dowiemy? Ależ skąd! Nic z tych rzeczy! Przewidziane są na ciąg dalszy, a taka informacja pozwala nam zacierać ręce.Cała reszta - jak zwykle - stoi na wysokim poziomie. Paolini dorósł, to widać. Z pisarskiego młokosa widocznego w "Eragonie" stał się pełnowartościowym pisarzem, co można dość łatwo zaobserwować. Przewaga nudnawych momentów przytłacza, pozwala nam grymasić, jednak wplatanie w nie nowych pytań i dynamicznych chwil sprowadza żuchwę kilka pięter w dół. Brawa dla Paoliniego! Jak dotąd nie zawodzi. Wspaniale manipuluje emocjami czytelnika, na każdym kroku pozostawiając "niespodziankowe miny". Oby nie było zawodu w definitywnie ostatniej już części.
Recenzja pierwotnie ukazała się na portalu literatuta.juventum.pl
Powieść czytałam zaraz po jej wydaniu i rzeczywiście muszę się zgodzić, że mimo iż nie jest najlepszą z całej serii to końcówka doskonale nastraja do kolejnego tomu. Swoją drogą, pora się chyba za niego zabrać :D
OdpowiedzUsuńChyba tak, bo warto! :)
UsuńMam na półce Eragona i Najstarszego - aż wstyd, ale wciąż czekają na przeczytanie. Mam jednak nadzieję, że mi się spodobają :)
OdpowiedzUsuńJeśli lubisz klasyczne fantasy to na pewno. :)
UsuńWystarczy z niej czerpać samą przyjemność. Nie oczekiwać czegoś fenomenalnego. :)