Liczba stron: 452
Wydawnictwo: MAG
OCENA: 8-/10
Trzymając drugi tom "Dziedzictwa", miałem mieszane uczucia. Z jednej strony mogłem nareszcie poznać zakończenie historii Smoczego Jeźdźca, a z drugiej zasmucił mnie fakt końca przygód bohaterów. Znajomość z cyklem Paoliniego trwała bardzo długo i nie chciałem jej zakończyć. Jak to zwykle bywa, ciekawość i żądza wiedzy zwyciężyła. Czy Christopher spełnił moje oczekiwania?
Vardeni wraz z sojusznikami uporali się z zaciekła obroną ogromnego miasta Dras-Leona leżącego nieopodal jeziora oraz siedziby Ra'zaców. Krok ten znacząco przybliża ich do ostatecznego tryumfu oraz spotkania z najgorszymi siłami wojsk Galbatorixa. Od północy elfy uporały się z Gil-eadem, miastem, którego sympatykiem był Cień. Taki układ wydarzeń znacząco podzielił siły Imperium, osłabiając tym samym resztę ważnych punktów na mapie Alagaesii.
Nasz Smoczy Jeździec wyrusza ze swoją przyjaciółką do tajemniczej Krypty Dusz, gdzie ma nadzieję znaleźć tajemną moc potrzebną do pokonania potężnego jeźdźca Shurikana. Dałoby to koniec przepowiedni kotołaka Solembuma. Jednak czy otworzy wrota do ostatecznego zwycięstwa? W najgorszej sytuacji znalazła się przywódczyni rebeliantów Nasuada. Porwana przez Murthaga znajduje się w stolicy - Uru-baenie. Jej życiu zagraża ogromne niebezpieczeństwo, ponieważ Galbatorix za wszelką cenę pragnie wydobyć od Nasuady dalsze plany Vardenów, posługując się najokropniejszymi metodami...Czytanie drugiego tomu potwierdziło tezę, iż dzielenie książki jest niedorzeczne. Przynosi ze sobą więcej szkód niż pożytku. Czytanie "Dziedzictwa" jednym ciągiem dałoby najlepsze efekty, a tak mamy dwie części i to wybija nas z rytmu. Kolejnym minusem był punkt kulminacyjny, który został umiejscowiony w połowie tejże pozycji. Powtarzając się: w całości przymrużyłbym na to oko, lecz w tym wypadku zaowocowało to przeciągniętym zakończeniem...
Bez wątpienia Paolini miał twardy orzech do zgryzienia: jak skomponować zakończenie tak, by zachwycić czytelników, nie niszcząc przy tym całego dzieła. Jak myślicie, udało się? Częściowo. Pomijając już przedłużenie oczywistych wydarzeń, Paolini za bardzo się zapatrzył w arcydzieło literatury pt.: "Władca Pierścieni". Wyszła z tego marna kopia. Pragnę również zaznaczyć, że jeśli ktoś ma nadzieję poznać odpowiedzi na wszystkie nurtujące go pytania, to proszę je porzucić. Części z nich do dzisiaj nie poznaliśmy, w tym tajemniczej otoczki zielarki Angeli. Albo autor postanowił się z nami zabawić, albo o tym zapomniał i porzucił wiele fajnych i ciekawych wątków, albo szykuje coś jeszcze. Jako pasjonat cyklu "Dziedzictwo" stawiam na ostatnią opcję. Wiele faktów nie zostało wyjaśnionych, a wątki niektórych bohaterów aż proszą się o więcej... jak np. Murthag, Arya oraz po części Eragon.
Zawiodłem się także na walce pomiędzy Eragonem a Galbatorixem. Została potraktowana po macoszemu, w bardzo kiepski sposób. Stworzono wokół nich niesamowitą otoczkę. Każdy fan czekał z niecierpliwością na ich spotkanie, a tutaj coś takiego, co w ogóle nie mieści się w głowie. Jednym słowem: tragedia!
Cała reszta natomiast jest genialna. Nadal dane mi było zachwycać się lekkością i zrozumiałością pióra Paoliniego. Wśród mnogości miejsc, bogatej historii poruszał się z dużą swobodą, co jest widoczne dla każdego czytelnika. Z całą pewnością warto zapoznać się z cyklem "Dziedzictwo". Jest to także literatura młodzieżowa, więc trudno oczekiwać epickości na miarę Tolkiena, Martina czy innych autorów. Tetralogia miała bawić, wciągnąć, zatracić czytelnika w magicznym świecie pełnym czarów, miłości, przyjaźni. To wszystko zostało ubrane w niezwykle ciekawy świat wypełniony bogatą i fascynującą historią, zamieszkany przez fantastyczne istoty. Najlepsze okazały się początki. Im dalej w las, tym gorzej, jednak Paolini osiągnął swój cel: oczarował miliony miłośników fantasy.
Cała reszta natomiast jest genialna. Nadal dane mi było zachwycać się lekkością i zrozumiałością pióra Paoliniego. Wśród mnogości miejsc, bogatej historii poruszał się z dużą swobodą, co jest widoczne dla każdego czytelnika. Z całą pewnością warto zapoznać się z cyklem "Dziedzictwo". Jest to także literatura młodzieżowa, więc trudno oczekiwać epickości na miarę Tolkiena, Martina czy innych autorów. Tetralogia miała bawić, wciągnąć, zatracić czytelnika w magicznym świecie pełnym czarów, miłości, przyjaźni. To wszystko zostało ubrane w niezwykle ciekawy świat wypełniony bogatą i fascynującą historią, zamieszkany przez fantastyczne istoty. Najlepsze okazały się początki. Im dalej w las, tym gorzej, jednak Paolini osiągnął swój cel: oczarował miliony miłośników fantasy.
Liczę na dalsze powieści ze świata Smoczych Jeźdźców!
Recenzja została napisana dla portalu literatura.juventum.pl
Pamiętam jak czytałam Dziedzictwo kilka lat temu - bardzo miło wspominam :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do mnie :)
Cały cykl daje wiele fantastycznych wspomnień. :)
UsuńWypadałoby przeczytać Eragona :)
OdpowiedzUsuńWarto znać. :)
UsuńTak jak uwielbiałam pierwsze 3 tomy, tak z Dziedzictwem mam problem... część pierwszą przeczytałam i jak dla mnie było bez szału, a z tą ostatnią od miesięcy się wstrzymuję. Chyba boję się fatalnego zwieńczenia serii, do której mam ogromny sentyment.
OdpowiedzUsuńTak, pierwszy tom był bez szału, co do tego nie mam najmniejszych wątpliwości. :)
UsuńAle warto poznać ten drugi tom. :) Dla zaspokojenia ciekawości, dla informacji, dla nadziei. :)
musze sie wrescie zabrać za Dziedzictwo, oj muszę :)
OdpowiedzUsuńMusisz. :D warto. :)
Usuń