wtorek, 3 września 2013

Zmierzch - Stephenie Meyer


Ilość stron: 416
Wydawnictwo: Dolnośląskie
OCENA: 1+/10


Każdy o tym słyszał, każdy wie, każdy co nieco zna, większość czytała... Światowa młodzieńcza społeczność została opanowana przez dwójkę bohaterów, Edwarda i Bellę. Dzięki nim dzieciaki choć na chwilę odstawiły komputer, Internet, codzienne troski, zagłębiając się w stronice "Zmierzchu". Stephenie Meyer napisała światowy bestseller, który rozchodził się jak bułeczki z budyniem, wywołując szeroki uśmiech (z reguły) na kobiecych twarzach. Gdzie się nie ruszyliśmy, zawsze spoglądała na nas blada twarz Edwarda. Gdy pierwsza "fama" popularności minęła, do boju ruszyła ekranizacja... "Zmierzch" podzielił świat na jego zwolenników i przeciwników. Spowodował wiele ostrych walk na forach internetowych, a szkolne ławki wypełnił "bellowymi" piórnikami, ołówkami. Świat oszalał! Skąd ten fenomen? O co właściwie chodzi w tej książce?



Życie głównej bohaterki powieści, Belli Swan, nie należy do ciekawych, ekscytujących tudzież rozrywkowych. Jest ona prostą dziewczyną, nie mającą wielu marzeń. Jej życie towarzyskie zamyka się w gronie kilku przyjaciół. Sytuacji nie poprawia kwestia rodzinna. Mieszka z matką w słonecznym Phoenix. W wyniku kilku wydarzeń jej mama zmuszona jest wysłać córkę do ojca, na wschodnie wybrzeże Stanów Zjednoczonych. Bella jest temu przeciwna. Nic jej tam nie ciągnie. Jest osobą, która uwielbia upały, wylegiwanie się na słońcu. Miejscowość, w której mieszka tato bohaterki, otacza angielska aura. W obliczu takiej pogody nie trudno o chandrę czy podły humor Swan. Sytuację pogarsza nowa szkoła, brak znajomych. Bella musi zacząć swoje życie od nowa, z dala od matczynej opieki. Ze swoimi problemami nie musi jednak długo walczyć, ponieważ, jak się okazuje, zawarcie nowych przyjaźni nie należy do najtrudniejszych, a co więcej, na ich czele stoi tajemniczy i niezwykle przystojny Edward Cullen. Nowa postać bardzo pasuje do Belli. Nie jest najpopularniejsza w szkole, a grono jej znajomych ogranicza się do... rodzeństwa. W wyniku wielu spotkań, wspólnie spędzonych chwil naszymi bohaterami zawładnęła namiętność, pożądanie, za co odpowiada miłość. Punktem przełomowym w znajomości Belli oraz Edwarda okazuje się szczera rozmowa, a właściwie monolog Edwarda, który zdradza swej ukochanej, iż jest... wampirem!

Nie owijając w bawełnę, ciężko jest mi powiedzieć cokolwiek dobrego na temat tej powieści... Meyer napisała banalną książkę, w której trudno znaleźć jakieś wartości. Nic się tutaj nie wybija przed szereg.

Zacznijmy od bohaterów... Bella od początku historii niezwykle irytuje. Jej jedynym zajęciem jest rozmyślanie nad swoim losem, czyli sytuacją rodzinną, tragizmem "nowego życia", szkołą, Edwardem. Na nim ta lista się zamyka. Czy możemy być z tego powodu szczęśliwi? Ciężko stwierdzić, ponieważ z jednej strony nie musimy cierpieć wraz z Bellą z powodu jej ciągłych problemów, a z drugiej strony wątek refleksyjny nad wspaniałością wampira ciągnie się przez 3/4 książki, co dla niektórych może być  utrapieniem.
Co na temat miłości życia Belli? Edward jest kolejną słabo rozrysowaną postacią "Zmierzchu". Jego cechy są strasznie płytkie, a to, czym się wyróżnia, to jego natura, czyli bycie wampirem. Czy można go tak nazwać? Poniekąd tak, chociaż z tą legendarną i niezwykle wykorzystywaną postacią ma on niewiele wspólnego. Jedyną nicią powiązania jest picie krwi. Szkoda, że w przypadku Edwarda nie jest to krew ludzka. Meyer stworzyła nową hybrydę, ponieważ nadnaturalne zdolności "wampira" prędzej można by przypisać bohaterom komiksów Marvela bądź DC Comics. Jak można w taki sposób zniszczyć jego wizerunek? Rozumiem, że sama postać była wykorzystywana miliony razy, jednak wampir (jak i wilkołak) to stworzenie ponadczasowe! One się nigdy nie znudzą... A teraz każdy, kto pomyśli o wampirze, przed oczami będzie miał Edwarda.
Co więcej można powiedzieć o "Zmierzchu"? Hmm... Na pewno całą historię można określić jednym słowem - nuda. Wszystko toczy się wokół Belli. Autorka nawrzucała pełno różnych wątków, kończących się bardzo dziwnie i naiwnie. Ciężko powiedzieć o jakiejś ciągłości fabularnej. Język? Płytki, prosty, słaby... Nie sprawia żadnej trudności, jednak denerwuje swoją prostotą...
Skąd się wziął fenomen tej książki? Nie mam pojęcia... "Zmierzch" jest książką dla niewymagających absolutnie niczego. Jest po prostu słaby. Może właśnie jego prostota tak zawładnęła umysłami nastolatków, że przez jakiś czas nie potrafili mówić o niczym innym. Przeczytałem ją, aby zrozumieć zachwyt oraz móc (w razie czego) krytykować. Nie uznaję jakiejkolwiek krytyki z ust ludzi, którzy nie mieli z daną rzeczą, sprawą do czynienia. Ja się ze "Zmierzchem" zmierzyłem. Czy żałuję? Może Was to zdziwić, ale nie. Dzięki niemu poznałem coś nowego, koszmarnego, ale popularnego. Mogłem wziąć udział we wszelakich dyskusjach, czasami czymś zabłysnąć. Po kontynuację na pewno nie sięgnę. Kijem tego nie ruszę.
Nie mogłoby być inaczej. Absolutnie nikomu tego nie polecam. Chyba że ktoś nie ma pomysłu na wieczór. Tylko wtedy. Książkę czyta się błyskawicznie, co może być jej jedynym plusem...
Recenzja została napisana dla portalu: literatura.juventum.pl

6 komentarzy:

  1. Kiedyś był na to szał, bo to była swego rodzaju nowość na rynku. PRawda jednak taka, że jest dużo lepszych romansów paranormalnych, a wizja wampirów przedstawiona przez panią Meyer woła o pomstę do nieba :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Romanse paranormalne... nie jestem fanem tego gatunku... zbyt cukierkowe to wszystko, w kółko o jednym... Nie oznacza to jednak, iż omijam takowe książki szerokim łukiem. :)
      Taak... Edward i spółka to istna tragedia...

      Usuń
  2. A ja należę do grona zapewne nielicznych osób, które nie czytały tego tworu :) Ale przeczytam pewnie kiedyś... :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja także należę do grona osób, które tej książki nie czytały :) Z pewnością kiedyś przeczytam, bo mam zamiar sam wyrazić zdanie o tym utworze ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak wyżej. :)
      Bez przeczytania wyrażanie swojej opinii mija się z celem. :)

      Usuń