czwartek, 6 czerwca 2013

Karmazynowa Korona - Cinda Williams Chima


Ilość stron: 674
Wydawnictwo: Galeria Książki
OCENA: 9/10
"Karmazynowa Korona" jest zakończeniem cyklu "Siedmiu Królestw". Całość jest dosyć niespotykana, ponieważ "Księga Pierwsza" nie była porywająca. Zachęcała do sięgnięcia po kolejny tom, ale nie odpowiadała na wiele pytań. Niektórych mogła nawet zniechęcić. Wraz z kolejnym tomem ta barwna historia o księżniczce Raisie, herszcie gangu Alisterze nabierała barw, akcji, szybkości. Każda kolejna była lepsza od poprzedniczki. I tak jest z omawianą teraz pozycją. Bezkonkurencyjna.

O fabule nie chcę nic wspominać. Ci którzy są po trzeciej księdze wiedzą czego się spodziewać, a dla osób nie mających jeszcze kontaktu z "Siedmioma Królestwami" byłby to zwykły spoiler, który zniszczyłby radość z czytania.


Jak wspomniałem we wstępie, wraz z kolejnym tomem cała opowieść robiła się lepsza, doskonalsza. Czwarta Księga, będąc ostatnią częścią, musiała spełnić wiele wymagań czytelników. Zawsze tak jest. Zakończenie musi być godne uwagi, satysfakcjonujące nas. Jeśli autorowi powinie się noga, kiepsko zakończy cały cykl, to nikt nie będzie myślał o tych wcześniejszych, przecież dobrych. W głowach zakwitnie myśl o beznadziejnym zakończeniu, braku magii. Całość podupadnie i kolejne pokolenie nie będzie po nią sięgało, bo 'ktoś tam mi powiedział, że kijowo się kończy, więc nie ma sensu po nią sięgać'.
Chwała Bogu, że autorka sprostała zadaniu. Przed jej czytaniem był ogrom pytań jak to się może skończyć. Mniej lub bardziej wiedzieliśmy, ogólny zarys był. Ja zostałem zaskoczony ogromem wątków pobocznych, które stały na bardzo wysokim poziomie. Dostarczyły niesamowitej ilości akcji, historii tejże krainy, emocji, uczuć. Od książki ciężko się oderwać. Wraz ze skończeniem pierwszego rozdziału akcja spada na nas niczym lawina, a każde kolejne strony wnosiły coś świeżego i zachęcającego.
Patrząc przez pryzmat poprzednich tomów, nasi główni bohaterowie dojrzali. Ich decyzje nie zawsze były trafne, jednakże przemyślane i realizowane w sposób stanowczy.
Raisa, jako królowa, nie była irytująca, rozpieszczona. Han pozostał poniekąd sobą. Arogancki, uparty, ale bystry i inteligentny. Zawsze stawał na wysokości zadania. Moglibyśmy więcej chcieć od wizerunku Micaha Bayar'a. Chłopak był czarnym bohaterem, ale jest mi go szkoda. Manipulował nim bezduszny ojciec. Nie miał wiele do powiedzenie. Nikt go nie szanował. Jego uczucia były szczere, podobnie jak intencje. Niestety, przez złe imię swego rodu i niektóre przykre występki, mało kto traktował miotacza uroków z należytym szacunkiem.
Wymagający czytelnik znajdzie więcej minusów. Na pewno takowe tutaj są i dotrą po czasie. Tak czy siak jestem bardzo zadowolony. Autorka stanęła na wysokości zadania i wspaniale zakończyła Siedem Królestw. Przez wzgląd na zakończenie, wielu fanów będzie się domagało powrotu do Hana i spółki. Ale chyba lepiej jak pozostaniemy na tym co mamy. Domysłów nam nikt nie zabierze i nie zniszczy.
Gorąco polecam cały cykl!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz